Social media stają się coraz modniejsze. Coraz więcej firm zaczyna dostrzegać, że ich klienci już tam są i same zaczynają tam wchodzić. Jednak nie wszystkie agencje mają kompetencję, aby im w tym pomagać.
Autor: Rick Liebling
Popularność hasła social media dostrzegły niektóre agencje reklamowe i PR, które zaczynają być tam widoczne. To widać po Twitterze, Blipie, Flakerze i Facebooku. Chwała im za to! Jednak sam fakt obecności w social media nie oznacza, że ktoś się na nich zna.
Zaledwie pół roku temu pisałem w tekście „Twoi klienci już tam są, a Ty?„, że polskich firm w social media jest jak na lekarstwo. Od tego czasu w Polsce modny stał się Twitter, na świecie Facebook stał się czwartą najpopularniejszą stroną w sieci, a polskie firmy żyjące z pomagania klientom w komunikowaniu się z otoczeniem zrozumiały, że w social media trzeba być.
Budżety na social media
Z moich rozmów z szefami marketingu wielu firm, wynika, że pozycja „social media”, stanie się w przyszłym roku stałą i wyraźną pozycją w budżecie marketingowym. Nie będzie już ukryta gdzieś w wydatkach na reklamę internetową. Ten rok stał się przełomowy jeśli chodzi o świadomość wielu szefów marketingu, co do różnic między social media a klasyczną aktywnością firm w internecie.
W ostatnich dniach, Big Star uruchomił nową stronę internetową, w której największym novum jest fakt zintegrowania jej z Facebookiem przez Facebook Connect oraz z Flickr i Blip. Oczywiście jest jeszcze za wcześnie na ocenianie tego jak firma poradzi sobie w świecie social media, ale należy cieszyć się z tego, że któraś z dużych firm uczyniła w końcu z social media integralną część swojej strategii marketingowej.
Wykonaniem tej strony zajęła się firma Pride&Glory Interactiv i jak powiedział mi Dawid Szczepaniak z tej agencji, jest to ich pierwsze dzieło wykorzystujące narzędzia social media. Zauważył jednak, że on i jego współpracownicy, sami, prywatnie, w social media są już od dawna.
Komu to zlecać?
I tutaj pojawia się bardzo ciekawa kwestia, którą będą musieli rozważyć klienci podczas wybierania podwykonawców do realizacji budżetów marketingowych w pozycji „social media”: komu to zlecać?
Social media to nowość. Również w USA. Tam najstarsze agencje, które twierdzą, że działają w social media mają rok, dwa lata. W Polsce jest nowość tegoroczna, która tak naprawdę – jako zdefiniowane, oddzielne i zauważalne zjawisko, pojawi się na rynku z pół roku, rok. Są już tego pierwsze jaskółki. Np. Agencja Społem, której jedyną stroną firmową mieszczącą się pod adresem http://www.agencjaspolem.pl/ jest strona znajdująca się tak naprawdę tutaj: http://www.facebook.com/agencjaspolem.
Jeszcze nie tak dawno, bo pół roku temu, w Polsce wybór współpracownika w dziedzinie internetu, był taki prosty. Jak „internet”, to trzeba wybrać jakąś agencję interaktywną. Ta branża okrzepła, ma już swoich branżowych rekinów i dziesiątki tysięcy wykonanych zleceń.
Ale czy to, że jakaś firma świetnie potrafi wykonać stronę internetową, zaplanować i zrealizować kampanię czy też konkurs w internecie oznacza, że ma kompetencje do działania w social media?
Ktoś się żachnie: a kto jeśli nie one?
I to, moim zdaniem, jest bardzo ważne pytanie, które powinni sobie zadać wszyscy szefowie marketingu rozważający wyraźną alokację budżetu w social media.
Social media, to ROZMOWA. Dyskusja pełnoprawnych partnerów, w której po jednej stronie stoi znany z imienia i nazwiska KLIENT a po drugiej: znany z imienia i nazwiska PRZEDSTAWICIEL FIRMY. Budowanie relacji w social media jest ich kwintesencją a nie pustym sloganem.
I pod tym względem należy rozpatrywać potencjalnych kandydatów do współpracy w tej dziedzinie.
Kto umie rozmawiać z klientami? Kto to robi? Od jak dawna? Z jakim skutkiem?
Myślę, że każdy szef marketingu, przed rozpoczęciem przetargu, powinien zrobić mały reaserch wśród potencjalnych kandydatów. I szukać ich nie tylko wśród agencji interaktywnych, lecz również wśród klasycznych agencji, które jeśli chodzi o budowanie relacji z klientami, mają olbrzymie kompetencje. A w social media bardziej liczy się umiejętność budowania prawdziwych i trwałych relacji niż kompetencje technologiczne.
Przeprowadź test
Warto również przeprowadzić prosty test potencjalnych kandydatów i zobaczyć jak oni sami radzą sobie w social media. Tam widać wszystko jak na dłoni 🙂
Czy są w nich, od kiedy i przede wszystkim – co tam robią. Czy rozmawiają ze swoim otoczeniem? Czy też tylko nadają jacy to są piękni, zdolni i profesjonalni? Czy traktują social media poważnie, jako miejsce gdzie mogą budować relacje z ludźmi zainteresowanymi tym co mają do powiedzenia, czy też tylko traktują social media jako KOLEJNY kanał nadawczy? Czy te firmy rozmawiają tylko o sobie, czy też interesują się tym co inni mają do powiedzenia?
I niejako, z automatu, śmiało i bez żadnych skrupułów – wyrzucać z grona firm – potencjalnych współpracowników, tych po których widać, że sobie sami w tych social mediach nie radzą.
W końcu, jakie kompetencje w obsłudze naszych firm, mogą mieć firmy, które same sobie w nich nie radzą? 🙂
Ostatnim, i chyba najważniejszym testem, jest sprawdzenie ludzi, którzy przychodzą do nas z propozycją obsługi działalności naszej firmy w social media.
Czy są w social media? Jeśli tak, to gdzie?
Czy tylko w LinkedIn z którego zrobili sobie (jak 90 proc. jego użytkowników – (źródło Web 2.0 przewodnik po strategiach, str. 111) udoskonaloną wersję wizytownika? Czy może uczestniczą również w życiu obecnych tam grup dyskusyjnych?
Czy korzystają z Twittera, Blipa, Flakera? A jeśli tak, to jak? Czy tylko kolekcjonują followersów i nie odzywają się ani słowem? Czy też może aktywnie i z przyjemnością budują swoje relacje z ludźmi tam obecnymi?
Czy są na Naszej-Klasie i przede wszystkim – Facebooku? I znowu to samo. Po co tam są? Tylko dlatego, że wypada tam być? Czy może dlatego, że LUBIĄ i UMIEJĄ nawiązywać w ten sposób relacje?
To bardzo ważne pytania i bardzo ważne odpowiedzi, ponieważ nie ma się co czarować: nikt, kto nie potrafi sam, dla siebie budować relacji w social media, nie zrobi tego dla nas.
To równie oczywiste jak fakt, że nie daje się samochodu do warsztatu mechanika, który nie jeździ sprawnym samochodem lub nie chodzi się na naukę pływania do instruktora, który sam potrzebuje pływek.
No to wychodzi na to, ze social media mamy opanowany an Scholarze, bo u nas sie rozmawia 🙂 A partnerstwo zawsze jest mile widziane 🙂 Ciesze sie, ze i w Polsce zauwaza sie zmiany, nowe trendy i ze idzie sie z duchem czasu 🙂
Aniu!
Masz rację. Jeśli tylko zechcecie, to możecie zająć się konsultingiem w tej dziedzinie. Kompetencji nikt Wam nie odmówi! I to międzynarodowych 🙂
do weryfikacji proponowałbym też kryterium:
– obecność i sposób rozmowy na linkedin.com (w końcu tam są w większości decydenci)
– aktywność zarządzających na danych społecznościach
– blogi agencji i tresci na nich, jeśli są
– ilość followers w danej społeczności i sposób rozmowy/dialogu z otoczeniem.
Z tego co napisałem + moje propozycje, mozna sprobowac wyciagnać mianownik ew. wyboru.
Zauważ, o jak miękkich i subiektywnych kryteriach mówisz…
I to właśnie doskonale świadczy o tym, że social media są naprawdę „wyższą szkołą jazdy”, jeśli chodzi o budowanie relacji z klientami…
Tu nie wystarczy budżet, aby odnieść sukces.
Wiem ze to moze byc trudne, ale jesli ma to byc skuteczne dzialanie w „social otoczeniu” to musisz iśc w głębszą analizę i sprawdzić zawodnika agencyjnego czy to rozumie.
Social to nie jest kupowanie zasięgów jak w tradycyjnych mediach, czy wykonania stron www banerow jak w tradycyjnym interactive.
to moga być duże budżety i nawet powinny, skoro musza byc to holistyczne strtategie a nie punktowe zakładanie profili, wklejanie pitu pitu i fotek.
A z tym przestawianiem się w przyszłym roku, to bardziej nie w głowach bedzie ale z prikazów central korporacji. Reszta pojdzie ew. sznurkiem
Trochę szkoda, że z prikazu, na, ale… liczy się efekt 🙂
Szkoda, sam wiesz po jednej z grup w której jestesmy. Nie wiem czy to obawa, konserwatyzm czy niezrozumienie.
Te czynniki mogą być decydujące kryterium nie podejmowania takich działąń lub ich marginalizacja. Inna sprawa moze być obawa, czy są firmy „które uzwigna” projekty. Tego nei zrobisz na freelancach, jesli ma to byc holistyczna strategia.
To chyba, to wszystko po trochu. Ale ja cały czas pamiętam o tym jednym, dwóch procentach, które tworzą content.
Jeszcze się ruszy! 🙂
A ja mam spore wątpliwości, czy to w ogóle jest zadanie dla agencji (szerzej – kogokolwiek z zewnątrz). Outsourcing social media kojarzy mi się z outsourcingiem call-centre. Teoretycznie jest ale kontaktu nie ma.
Ależ ja nie piszę o outsourcingu social media, tylko o wyborze agencji, która pomoże wejść w ten świat…
Zgadzam się z Tobą, że tego nie da się outsourcować! 🙂
Ba – ale co tak naprawdę agencja może tu zaproponować?
Jestem sceptyczny co do haseł o wprowadzaniu w social media.
Jeśli firma nie jest otwarta na dialog z klientami, to żadne szkolenia nie pomogą, cała inicjatywa zostanie potraktowana jako jeszcze jedna kampania, weźcie, zróbcie, fakturę jak zwykle proszę przez panią Kasię. A jeśli z nimi rozmawia, to najlepszą inwestycją będzie proste danie własnym pracownikom trochę czasu na poznanie tych serwisów. Tego i tak się nie da zrobić w dwa tygodnie.
To już rola klienta, aby kupić od agencji te usługi, które są mu potrzebne.
A inwestowanie w kompetencje pracowników, to już całkiem inna bajka.
Moim zdaniem trafiłeś w dziesiątkę. Współpracownika w zakresie social media – czy to będzie agencja, czy też in-house – należy ocenić po jego osiągnięciach na tym polu. Nie na darmo w USA standardem robi się umieszczanie wymogu w ogłoszeniach o pracę o co najmniej 200 followersow i iluś tam postów na Twitterze.
Czy in-house, czy agencja?
Jeżeli agencja będzie miała osobę, która przed ileś tam czasu, w sposób dedykowany dla firmy będzie się tym zajmować to ma to szanse powodzenia. Social media to proces, który wymaga czasu, spójności i wiedzy na temat domeny, którą się zajmuje. Dlatego odpowiednio sprawny in-house daje radę. Agencja niby ma być gwarancją kompetencji – na dwoje babka wróżyła.
Ja wolę in-house jako główny kierunek a działania agencyjne do animowania i wspierania tychże.