Czyżby coś się miało zmienić w naszych siermiężnych portalach rządowych? MSZ chce wydać nawet milion euro na nową stronę. Nareszcie!
Ci z Was, którzy czytali moje poprzednie wpisy o stronach Białego Domu i polskich stronach rządowych, wiedzą, że uważam nasze obecne strony Prezydenta, Premiera i Sejmu za jakąś pomyłkę. Zwłaszcza w porównaniu ze stronami Whitehosue.gov, które po przyjściu do Białego Domu Barracka Obamy – stają się wzorem komunikacji rząd-społeczeństwo.
Tymczasem czytam w Dzienniku Internautów i w RMF.FM, że MSZ ogłosiło przetarg na stworzenie portalu, który zastąpi dotychczasową witrynę. Koszt ma zmieścić się w widełkach od 133 tysięcy do miliona euro a cena ma obejmować stworzenie nowego portalu oraz miesięczne opłaty na utrzymanie serwisu przez dwa czy trzy lata.
Przetarg trwa, a jak na razie rozpoczęło się polskie piekiełko. Oprócz protestów, takich jak ten z wrocławskiej firmy IT Business Consulting Experts sp. z o.o., w sieci i w mediach zaczynają się lamentowania, że: „to drogo”, że „to kontrowersyjny przetarg”, itd.
ITBC zaprotestowała, że w przetargu mogą brać udział wykonawcy, którzy: „należycie wykonują lub wykonali w ciągu 3 ostatnich lat przed dniem wszczęcia postępowania (…) co najmniej 3 wdrożenia systemu odpowiadającego swym rodzajem przedmiotowi zamówienia (w zakresie aplikacji CMS) o wartości co najmniej 100 tys. zł netto każde.” I patrząc na dotychczasowe projekty ITBC jest to zrozumiałe, że taki wymóg jej się nie podoba. A polskie przepisy przetargowe skutecznie można wykorzystywać do ich, zgodnie z prawem, blokowania. I myślę, że takich protestów pojawi się jeszcze trochę.
Jak dla mnie wymóg MSZ jest całkiem zrozumiały. Ja też nie powierzyłbym takiego projektu firmie, która wcześniej czegoś równie skomplikowanego nie robiła. Zarządzanie dużymi projektami to prawdziwa sztuka i gałąź wiedzy, której się nie da nadrobić dobrymi chęciami, najwybitniejszym intelektem czy umiejętnością improwizacji. Wielkie projekty rozkładają się o szczegóły, o których, ktoś, kto nie ma doświadczenia nie wiedział, że trzeba je przewidzieć lub zapomniał, że powinien o tym pamiętać :). A cena – jeżeli mówimy o 3 latach funkcjonowania strony na takim poziomie jak ten z USA – jest do przyjęcia. Pod warunkiem oczywiście, że mówimy tutaj o zawartości i o jej jakości a nie jakiś dziwnych kosztach technicznych, utrzymania serwerów, itp., itd.
To wszystko jednak nic. Świetne, przejrzyste i zrozumiałe strony internetowe są nam wszystkim potrzebne. Zwłaszcza w takich czasach jak dzisiejsze, gdzie zaufanie do tego co robi rząd czy też kierownictwo każdej firmy jest niezbędne. Zdają sobie z tego sprawę ludzie w rządzie Obamy, którzy właśnie, przy okazji wdrażania w życie swojego programu ratowania gospodarki, uruchomili nowy portal Recovery.gov:
Cudne zwłaszcza są te pierwsze słowa z tej strony:
„Recovery.gov is a website that lets you, the taxpayer, figure out where the money from the American Recovery and Reinvestment Act is going.”